Shoji Nishio, (ur. 5 grudnia 1927, zm. 15 marca 2005) – japoński mistrz sztuk walki, twórca odmiany aikido – aikido nishio.
W dzieciństwie trenował judo (6 dan) i karate (5 dan). W 1951 roku sensei Y. Sodeyama, mistrz karate i nauczyciel senseia Nishio, opowiedział mu o swojej „walce” z o’senseiem Ueshibą (Sodeyama nie zdołał nawet dotknąć o’senseia) i zachęcił młodego Shoji do nauki aikido. Sensei Nishio stał się jednym z najwybitniejszych uczniów Morihei Ueshiba, otrzymał z jego rąk stopień 8 dan. Sensei Nishio osiągnął biegłość w wielu sztukach walki: aikido (8 dan), iaido (8 dan), judo (6 dan), karate (5 dan) i kendo (3 dan). Praktyka tylu szkół walki zaowocowała stworzeniem przez Shoji Nishio własnego, charakterystycznego stylu aikido, nazwaną od jego imienia: aikido nishio. Sensei Nishio przez kilkanaście lat jeździł po całym świecie nauczając swojej odmiany aikido. Jednymi z jego najwybitniejszych uczniów są Toshikazu Ichimura (7 dan), Yoshiharu Hosoda (6 dan) i Ichiro Shishiya (6 dan). Shoji Nishio zmarł 15 marca 2005 w Tokio.
Aikido nishio
Cechą charakterystyczną dla aikido nishio jest to, że każe aby stopa była prosta, a nie (jak na przykład w kendo) skręcona na zewnątrz. Kolejną ważną cechą jego aikido jest atemi, rozumiane jako uderzenia mające zastopować energie przeciwnika. Niekiedy oznacza to 6 lub 7 uderzeń w czasie wykonywania jednej techniki. Atemi są wyprowadzane przede wszystkim po linii charakterystycznych dla cięć-ruchu miecza. Shoji Nishio nie tylko stworzył własną szkołę aikido, ale także zaproponował nowe spojrzenie na techniki miecza. Jego aikido toho to zbiór piętnastu form (kata) iaido stworzony dla lepszego zrozumienia ruchów aikido. Każdy bowiem ruch w aikido nishio znajduje swoją interpretacje w walce mieczem.
Fragment wywiadu przeprowadzonego z Nishio Sensei 8dan 22 maja 1983 roku w Tokio.
Jak rozumiem sensei – najpierw ćwiczyłeś judo i karate. Co sprawiło że zacząłeś trenować aikido?
Kiedy pierwszy raz przybyłem do Tokio byłem raczej wątły. Nie praktykowałem niczego (żadnej sztuki walki). W 1942 roku po wybuchu wojny chodziłem na zajęcia judo w miejskim dojo.
W tym czasie pracowałem jako urzędnik administracyjny w biurze. W 1944 roku, po tym jak zaczęły się naloty lotnictwa na Tokio rozpocząłem pracę na nocną zmianę, co uniemożliwiało mi kontynuowanie treningów. Wojna skończyła się 15 sierpnia 1945 r. i 1 września tego roku wróciłem do Kodokanu. Nikogo tam jeszcze nie było. Nie ostały się nawet szyby w oknach. W dojo było jedynie połowa mat (tatami). Nie było także żadnych formularzy do zapisania się na zajęcia.
Napisałem moją prośbę o przyjęcie na czystej kartce papieru i zastawiłem. Później skontaktowano się ze mną i otrzymałem pozwolenie na rozpoczęcie treningu.
Ile miałeś wtedy lat sensei ?
Osiemnaście. Byłem pierwszą osobą, która przyszła do Kodokanu po II wojnie światowej Tak czy inaczej nie było tam wtedy nikogo. Nie działało światło elektryczne, więc nie można było ćwiczyć wieczorami, gdy już zapadł zmierzch.
W tym czasie przychodziłem do dojo, aby samotnie ćwiczyć ukemi, po czym wracałem do domu. Tak było.
W tym czasie zaczęła się demobilizacja. Wielu ludzi zaczęło się pojawiać w Kodokanie. W następnym roku ćwiczyłem bardzo aktywnie.
Wkrótce uzyskałem promocje; najpierw na 3. dan a później na 4. dan. Zacząłem jednak zauważać, że istnieją ograniczenia w technikach judo spowodowane współzawodnictwem. Ten problem spowodował, iż judo stało się dla mnie „za ciasne” i zacząłem ćwiczyć karate.
Moim nauczycielem był Konishi sensei ze szkoły Shizen – ryu, który wówczas ćwiczył karate dłużej niż ktokolwiek inny. Ćwiczyłem pod jego kierunkiem karate, ale tu także zacząłem odczuwać ograniczenia tej sztuki walki. Byłem przekonany, że musi istnieć coś jeszcze.
W tym czasie jeden z pionierów karate, Sodeyama sensei, który założył i prowadził dojo senseia Konishi przyszedł do mnie i powiedział: „spotkałem kogoś kto jest jak 'duch’. Nie mogłem go uderzyć choćby raz”. Byłem zdumiony, że może być ktoś, kogo nawet sensei Sodeyama nie był w stanie uderzyć. To właśnie był O – sensei Ueshiba.
Sodeyama sensei wrócił po zakończeniu wojny do Japonii a ponieważ nie miał nikogo z bliskich przyszedł do senseia Konishi. Wtedy powiedziano mu, że powinien pójść do Hombu. Sodeyama sensei śmiał się w duchu, że to aikido było praktykowane przez takiego starca jakim był O -sensei. O sensei wyczuł, że mistrz karate w duchu natrząsa się z niego i powiedział: „Myślisz że możesz mnie uderzyć, prawda?” Sodeyama odparł „Tak”. O sensei zaproponował „Rozumiem, taaaak, w takim razie uderz mnie. Ja będę jedynie spacerował dookoła. Jeśli potrafisz uderz, mnie”. Po czym zaczął spacerować wokół tatami. Sodeyama sensei zdenerwował się, gdyż poczuł że zrobiono z niego głupca. Gdyby miał walczyć z Ueshibą twarzą w twarz wtedy wszystko byłoby w porządku, ale O-sensei odwrócił się do niego plecami i rozpoczął swój spacer dookoła dojo zachęcając go do ataku.
Sodeyama sensei pomyślał sobie „Jakimż do licha, człowiekiem jest ten starzec ” po czym raptownie wstał i spróbował zaatakować O-senseia. Ale Założyciel odwrócił się i powiedział „Co się dzieje ?” Sodeyama sensei zastygł w połowie swojego ataku z rękami wymierzonymi w powietrze. W mgnieniu oka zmienił się miedzy nimi dystans.
Mnąc przekleństwa pod nosem Sodeyama spróbował zaatakować ponownie. Wtedy O-sensei powtórzył „co się dzieje, o co chodzi ?” (śmieje się). Karateka nie był w stanie ani razu go trafić. Po tym doświadczeniu Sodeyama zdał sobie sprawę, że ma do czynienia z naprawdę wielkim nauczycielem / senseiem.
To właśnie Sodeyama był tą osoba, która powiedziała mnie i panu Nakajima, aby pójść o zobaczyć O-senseia na własne oczy, co też zrobiliśmy. To było chyba w 1951 roku. Tak czy inaczej poszedłem zobaczyć, co to jest aikido i natychmiast zapisałem się do dojo.
Powiedziano mi, że mam jedynie pójść i zobaczyć, ale ja już nigdy nie wróciłem (śmieje się). Pan Nakajima jednak nie zdecydował się zapisać na zajęcia aikido twierdząc, że chce jeszcze nieco poćwiczyć karate. Po roku jednak wrócił do aikido i zapisał się na zajęcia. Ćwiczył równolegle karate i zdobył nawet 6 dan. Aikido zajmował się aż do otrzymania 2 dan. Powiedział mi, że zmieniło się jego spojrzenie na karate jako na budo. Ja też myślałem, że jeśli nauczę się wykorzystywać kokyu będę mógł wrócić do judo.
Tohei sensei pojechał nauczać na Hawaje w 1953 roku. Ze swojej podróży przywiózł skórzany płaszcz, taki jakiego wtedy nie można było kupić w Japonii. Tohei miał ten skórzany płaszcz w czasie, gdy większość z Japończyków miała trudności w zdobyciu skórzanych butów…
Naprawdę uważałem to za rzecz zdumiewającą. Niedługo potem płaszcz został sprytnie ukradziony. Stało się to właśnie wtedy, gdy pojawiłem się w dojo, aby trenować. Zobaczyłem wtedy siedzących w rzędzie uchidechi i Tohei senseia, który coś krzyczał. Dowiedziałem się że ktoś ukradł płaszcz senseiowi Tohei. Wśród uchideschi byli m.in. Noguchi, Genta Okumura i Sunadomari. Nagle pojawił się O-sensei pytając co się stało. Kiedy Sunadomari wyjaśnił, co zaszło O-sensei odpowiedział „Płaszcz został skradziony, nieprawdaż ?” (śmieje się), po czym wszedł do dojo głębiej. Tohei sensei także usiadł w rzędzie z innymi uchideschi wobec faktu pojawienia się w dojo Założyciela. O -sensei zaczął spacerować w koło. Byliśmy naprawdę ciekawi co zamierza powiedzieć. To co powiedział brzmiało mniej więcej tak: „Jedyną osoba, która zawiniła jesteś ty Tohei” Po czym oddalił się.
Tohei sensei siedział przez chwile w milczeniu, po czym i on wyszedł z dojo. Wszyscy odetchnęliśmy i zaczęliśmy ćwiczyć. (śmieje się).
Po treningu już zamierzałem wychodzić do domu, gdy dostrzegłem O-senseia zmierzającego do łazienki. Podbiegłem do niego i zagadnąłem: „O sensei”, on odpowiedział: „Tak?”, więc spytałem: „kiedy Tohei sensei powiedział, iż skradziono mu płaszcz, ty stwierdziłeś że sam sobie jest winien. Dlaczego?” Odpowiedział: „Nie rozumiesz dlaczego? Ten kto praktykuje budo nie powinien posiadać tego rodzaju ducha (kokoro) Nie powinien demonstrować rzeczy, których inni mogą pożądać. Może pokazywać jedynie to co może dać lub nie pokazywać tego wcale. Biedak, ukradł ten płaszcz, ponieważ go pragnął. Jednak zabierając go, stał się złodziejem. Kradzież to bardzo zła rzecz, ale człowiek który posiada taki płaszcz także jest uczestnikiem tego występku. Stworzył bowiem okazję i pokusę, której ów biedak nie mógł się oprzeć. Dla budoki to bardzo niedobrze”.
Byłem naprawdę zdumiony i odkryłem wtedy głębię aikido. Mówiąc prawdę, kiedy ćwiczyłem judo dom senseia Mifune był dwukrotnie okradany podczas jego nieobecności. Ten incydent został opisany w miesięczniku zatytułowanym „Judo” wydawanym przez Kodaokan. Zacytowano tam wypowiedź senseia Mifune, która brzmiała: „następnym razem kiedy okradną mój dom i ja tam będę, złapie go / ich bez względu na to, co się stanie, nawet jeśli miałbym zostać zabity”. Starzec blisko siedemdziesiątki mówiący takie słowa…
W owym czasie byłem pod głębokim wrażeniem reakcji senseia Mifune. Jednak słowa senseia Mifune i O- senseia były tak rożne.
Pierwszy mówił, że jest gotów złapać złodzieje i oddać go w ręce policji nawet jeśli sam miałby zginąć. Drugi natomiast twierdził, że złodziej ukradł, ponieważ pożądał tego przedmiotu i powinno się mu ów łup zostawić, zaś wina spoczywała w równej mierze na rabusiu, jak i obrabowanym.
Istniała ogromna przepaść miedzy tymi dwoma rodzajami ducha. Pomyślałem ze pierwszy z mistrzów nawet gdyby praktykował całe życie judo, nie mógłby nawet zbliżyć się do tego etapu rozwoju osobowości, na którym przebywał O-sensei.
Z drugiej strony zaś pomyślałem, że duchowa głębia aikido jest rzeczywiście wielka. To właśnie wspomniane zdarzenie spowodowało, że porzuciłem trening judo. Sposób myślenia O senseia objawił mi się w praktycznym zastosowaniu.
Założyciel mówił też „Nie powinno się używać słów/pojęć 'wygrana przegrana’. Nie powinno się myśleć w ogóle w tych kategoriach”. Jego słowa były doniosłe. Tak długo jak żyjemy sadzę, że powinniśmy zgłębiać znaczenie jego słów.
Wiadomo, że O`sensei ćwiczył techniki z mieczem i bronią, ale robił to w trakcie procesu tworzenia i narodzin współczesnego aikido.
Nawet jeśli staramy się go naśladować, nigdy nie będziemy w stanie wyjść poza to, czego on dokonał. O`sensei mawiał nam: „Ten starzec [mówił o sobie] osiągnął ten etap, wy powinniście przeskoczyć mnie, budując na tym, co ja pozostawiłem”.
Jakkolwiek, staramy się kopiować to, co on robił, wciąż podążamy na wstecznym biegu. Za 10 lat być może będziemy ćwiczyć na poziomie takim jak O-sensei praktykował aikido wiele, wiele lat temu. Po 15 latach może wreszcie uda na m się odtworzyć formy i sposoby praktyki, jakie Założyciel ćwiczył na samym początku swej drogi.
To nie w porządku, że wciąż nam powtarzał, iż musimy wyjść poza to, co on osiągnął i zrobił. Ludzie naszego pokroju i czasów nie są wstanie zrozumieć, co miał na myśli. Lecz po wielu latach, kiedy w tym biegu weźmiemy po drodze wiele przeszkód, być może będzie nam dane pomyśleć „Acha! to jest to, o czym O-sensei mówił i co miał na myśli”. Nasza aktywność i poszukiwania zależą od [zrozumienia] jego słów.
Kiedy zaczynałeś sensei ćwiczyć aikido, czy Morihei Ueshiba mieszkał w Tokio ?
Nie. Raczej rzadko przyjeżdżał z Iwama. Dopiero pół roku po tym jak zapisałem się na zajęcia w dojo, miałem okazję zobaczyć go na własne oczy.
Do tamtej chwili swoją wiedzę na jego temat czerpałem jedynie z tego, co mówili inni. Nie było żadnych zdjęć czy portretów taki jak w dzisiejszych dojo.
Zna pan pana Otake, który mieszka obecnie w Prefekturze Iwate, a który w owym czasie był kapitanem uczelnianego klubu kendo na Uniwersytecie Waseda ?. To on właśnie powiedział mi „Tak dokładnie wygląda sensei Ueshiba” wskazując przy tym palcem na rysunek smoka z porażająco świecącymi oczami, który wisiał na ścianie w niszy. Pomyślałem wtedy „Eee, czy rzeczywiście on może tak wyglądać?” (śmieje się). Kiedy się (O`sensei) śmiał jego oczy jakby znikały. Lecz kiedy udało ci się pochwycić jego spojrzenie, ten błysk w oku, wrażenie było naprawdę bardzo mocne. Kiedy patrzył przez chwile na coś, cała twarz ginęła gdzieś; zostawały tylko oczy. (śmieje się).
O`sensei opowiadał nam rozmaite historie. Byliśmy wtedy naprawdę hardzi i bezczelni. Przez większą cześć czasu ludzie nie słuchali uważnie słów O`senseia. Więc kiedykolwiek miałem wątpliwości, szedłem do Założyciela i pytałem „O`sensei, jest coś, czego nie zrozumiałem w tym, o czym mówiłeś przed chwilą”. On zwykł mawiać „O, to dobrze, że to zauważyłeś.”
Często rysował mi koło, trójkąt oraz kwadrat i mawiał: „Noś ten rysunek ze sobą i przynieś mi, kiedy będę go potrzebował i o to poproszę”. Pewnego dnia kiedy do dojo przyszli goście, mistrz chciał im wyjaśnić znaczenie tej symboliki i zostałem poproszony o przyniesienie mu rysunku. Ale kiedy spojrzałem na syna mistrza Kisshomaru ten potrząsnął nieznacznie przecząco głową. Myślę, że zrobił to, ponieważ kiedy O`sensei zaczynał mówić o narysowanych symbolach i ich znaczeniu, rozmowa zwykle była bardzo długa i trwała dotąd, aż gość którego objaśniano zrozumiał wszystko.
Sytuacja była patowa. Jeden z nich mówił mi, że mam przynieść rysunek drugi zaś…. Niewiele myśląc sam szybko narysowałem stosowne symbole.
O`sensei zapytał: „Co się dzieje ? O co chodzi ?” Nie pozostawało mi nic innego jak podać mu mój rysunek. Zawsze działo się tak, że jeśli gdziekolwiek rysunek był odkładany, zawsze dziwnym trafem znikał (śmieje się). Wtedy mistrz zwykle mówił „och, moja kaligrafia zaginęła” i prosił kogoś o jej ponowne narysowanie.
Na tydzień przed pójściem O`senseja do szpitala, pozowaliśmy razem z nim do wspólnej fotografii. Zaproponowałem „Sensei zróbmy sobie wspólną fotografię”. Kazał mi przynieść sobie jego montsuki (ozdobne kimono noszone przez głowę rodziny). Powiedział: „Ta fotografia pozostanie po mnie, a ja nie jestem teraz odpowiednio ubrany”. Poszedłem więc do jego synowej (żony drugiego Doshu) i poprosiłem o montsuki wyjaśniając, że zamierzamy zrobić sobie wspólne zdjęcie z O`sensei.
Cóż, muszę przyznać ze strasznie narzekała (śmieje się). Było to bardzo kłopotliwe musieć ubrać mistrza w ten ozdobny strój. Tak czy inaczej, w końcu O`sensei został ubrany w odświętne kimono. Był tam też ideogram o treści „Szkoła Aikido” i pomyślałem że sensei będzie chciał, aby zrobić zdjęcie mając ten znak za plecami. O`sensei gniewnie jednak odrzucił ideogram. Zrobiliśmy więc zdjęcie bez niego. To było w lutym 1969 roku.
W tydzień później O`sensei trafił do szpitala.
Było to ostatnie wspólne zdjęcie. Zmarł 26 kwietnia 1969 roku.
Tego dnia rano otrzymałem telefon [z wiadomością o jego śmierci] i pojechałem najszybciej jak było można, aby stanąć przy jego łożu.
Byłem pierwszą osoba, która dotarła na miejsce. Później przybyli Okumura Yamaguchi i Tada. Twarz mistrza była naprawdę piękna niczym maska starca w teatrze No.
Jeśli ktoś umiera na raka, zwykle widać ogrom cierpienia i bólu odciśnięty na jego twarzy. Ale w przypadku O`sensei tak nie było. Miał naprawdę niebiańsko piękną twarz.
Kiedy zaczynałeś sensei ćwiczyć aikido w dojo nie było zbyt wielu studentów, nieprawdaż ?
To prawda, w sumie było może siedem osiem osób. Któregoś dnia nikt nie przyszedł i musiałem zabrać swój miecz i wrócić do domu.
Zajęcia prowadzili sensei Tohei i Kisshomaru Ueshiba. Wszyscy byliśmy na podobnym poziomie zaawansowania. W dojo mieszkały jeszcze dwie rodziny, które nie miały gdzie się podziać, bo ich domy zostały zniszczone w czasie wojny. Popołudniami zapach smażonej makreli wypełniał całe dojo. Przepierzenia oddzielające dojo od ich pomieszczeń nie sięgały sufitu tak więc, dym swobodnie wędrował na nasza stronę. Ćwiczyliśmy otoczeni oparami i zapachem makreli i gotowanego jedzenia. Byliśmy szczęśliwi kiedy na zajęciach zjawiało się cztery czy pięć osób. Moim partnerem był sensei Tada.
Dziś jest dwóch ludzi, z którymi mogę [o tym] porozmawiać; Yamaguchi sensei i Saito sensei. Ich style są całkowicie odmienne, ale to dla mnie znakomity materiał do studiów. Obaj mają coś, czego ja nie mam.
Teoretycznie, Yamaguch używa miecza i tak samo Saito ćwiczy z mieczem, ale można wręcz stwierdzić, że ich podejścia są całkowicie przeciwstawne.
Saito sensei jest jedyną osobą, która może wiernie przekazać aikido O-senseia w takiej postaci, w jakiej on je uprawiał. Mogę stwierdzić wprost, że moja droga jest odmienna. Moje widzenie aikido jest inne.
W listopadzie tego roku (1983) minie 39 lat odkąd pracuje dla japońskiej Mennicy Państwowej. [Ja i moi koledzy z pracy] jesteśmy technikami, a technicy to ludzie, którzy sprawiają, że ludzkie marzenia staja się faktami. Technicy wcielają w życie marzenia ludzi i sprawiają że przyoblekają się one w konkretne kształty w społeczeństwie.
Aikido działa podobnie. Dzięki realizacji ludzkich pragnień wnosimy wkład w społeczeństwo. To jest rola aikido i tym być powinno.
Takemuseu Aiki, które kreuje i przenika wszystkie rzeczy pierwotnie było stworzone przez O`sensei. Z tego punktu wyjściowego wynika moje podejście do budo.
Moja droga jest inna niż droga, która kroczy Sito sensei. On jest jedyną osobą, która potrafi przenieść i przekazać przeszłość. To powinniśmy czynić, aby ukształtować przyszłość. Gdyby było nas powiedzmy dziesięciu powinniśmy połączyć nasze siły, aby zrealizować Aikido O`senseia. Taka jest rola i zadanie senseia Saito, aby przekazać sztukę Założyciela dokładnie taką, jaka była.
Kiedy będziemy mieli kłopot czy problem z jakąś techniką, możemy pójść do niego i nauczyć się jej rozstrzygając nasze wątpliwości. On jest w stanie to dla nas zrobić.
Moim zdaniem powinniśmy wyrażać filozofię O`senseia przez uświadomienie sobie naszej wartości i spożytkowanie naszych silnych stron oraz połączenie sił.
Zarówno Pan, jak i sensei Saito ćwiczycie z jo i kenem obok ćwiczeń taijutsu?
Kiedy byłem początkującym pytałem, jak inni bardziej doświadczeni przekładają techniki bez broni na techniki miecza, ale nikt niczego mi nie potrafił pokazać. W tamtym czasie niewiele mogłem na to poradzić, zacząłem więc ćwiczyć sztukę władania mieczem w 1955 roku niedługo po tym, jak zacząłem praktykować aikido.
O`sensei wykonywał techniki miecza z prędkością światła a potem mawiał: „Tak właśnie powinieneś robić tę technikę”. A potem z znikał z dojo.
Trenowałem na próżno próbując zrozumieć to, co on robił, a chwilę później jego już nie było w dojo (smieje się).
Kiedy pytano mnie: „Czy rozumiesz ?” zwykle odpowiadałem: „tak”, ale tak naprawdę niczego nie rozumiałem (śmieje się).
Gdy prosiłem innych starszych uczniów o wyjaśnienia, jak Założyciel wykonał tę technikę, zwykle zdawkowo odpowiadali: „O w ten sposób”. Nie pokazywali mi niczego, więc doszedłem do wniosku, że nie pozostaje mi nic innego, jak zacząć studiować samodzielnie.
Po tym jak rozpocząłem praktykę z mieczem, zacząłem doceniać i rozumieć, jak należy określone ćwiczenia wykonywać poprawnie.
Kiedy połączyłem moja wiedzę z lekcji miecza ze sposobem myślenia obecnym w aikido, wiele rzeczy stało się dla mnie zrozumiałe. Także to, że to co mówił O`sensei ma sens.
To jest nasz / mój sposób myślenia. Jeden krok przed rzutem decyduje się to, czy odniesiemy sukces czy poniesiemy porażkę.
Mówiąc „Rozumiesz ? A teraz naprzód.” czujesz to i pozwalasz się zaatakować. Rzut ma miejsce już w momencie kiedy mówisz „Rozumiesz? No to powodzenia !” i wysyłasz go w jego własną drogę. Jeśli rzucasz atakującym i chcesz to zrobić w taki sposób, aby go poważnie nie zranić czy okaleczyć, to nie powinieneś dopuścić, aby uderzył głowa w podłoże. Ten szczególny rodzaj troski o przeciwnika, jest najważniejszym aspektem człowieczeństwa i humanitarnego podejścia.
Nie powinno się bić przeciwnika, gdy ten już został rzucony i zamierza zrezygnować z dalszej walki.
Wywiad był przeprowadzony 22 maja 1983 roku w Tokio